środa, 26 listopada 2008

Fotograf filiżanek


Mistrz elegancji i szyku po raz kolejny udowodnił, że oprócz fenomenalnych ubraniowych kompozycji, jest równie świetnym fotografem. Jego fotograficzny zmysł niejednokrotnie potwierdzały sesje takich kobiet jak Kylie Minogue lub naszej Karoliny Malinowskiej. Tym razem, jednak nie było modelek, a zdolności Karla uwidoczniła znana i ceniona porcelana marki Rosenthal. To ona wystąpiła w roli gwiazdy. Rola drugoplanowa przypadła w udziale jednemu z najznakomitszych męskich modeli, Bradowi Kroeningowi! Niech Was drogie Panie nie zdziwi obraz mężczyzny prezentującego ekskluzywne naczynia! Stworzenie fotografii, na których owe porcelanowe cacka znajdują się w rękach mężczyzny, jest zabiegiem celowym. Sam artysta ideę tę tłumaczy następująco: „ Wybierając modela mężczyznę, pragnąłem pobawić się stereotypami. Mężczyzna wydaje się przecież być przeciwieństwem kruchości i delikatności porcelany”. No tak, a do tego wybór, jak wspomniałam wyżej-Brada, tworzy obraz warty nie jednego pokazu. Wiedzą o tym i nasi rodacy, którzy ( oby więcej takich pomysłów) na wzór premierowej wystawy, która odbyła się we wrześniu w Monachium, zorganizowali trzy w różnych częściach kraju. Pierwsza odbyła się w Poznaniu ( 19-27 październik), drugą wystawę mogli podziwiać Ślązacy z Katowic i okolic ( 7-14 listopad). Trzecią z wystaw można zachwycać się w Warszawie do ostatniego dnia miesiąca w Domotece w Szklanym Domu, przy
ul. Malborskiej 41. Dla zainteresowanych kubkofanów -przy okazji wystawy można nabyć limitowane kubki Rosenthala, z których dochód przeznaczony zostanie na rzecz Fundacji Niezapominajka Ilony Felicjańskiej. Oczywiście nie trzeba wspominać, że wystawa, podobnie jak projekty designera, jest niesamowicie przemyślana i dopracowana do ostatniego szczegółu. Bez wątpienia nie ma się co dziwić, w końcu zaangażowano mistrza elegancji i szyku…








Serdeczne podziękowania dla Di. , która użyczyła Josephowi swoich zdjęć z katowickiej wystawy! Dzięki Di!

M.O

www.rosenthalusa.com
www.rosenthal.pl
www.karllagerfeld.com

Młody Blahnik?


Nicholas Kirkwood to gorące nazwisko w świecie mody. Ten zaledwie 28 – letni absolwent Central Saint Martins już zdążył podbić serca światowych celebrytów i krytyków mody.
We wrześniu 2007r. zaprezentował swą pierwszą autorską kolekcję obuwia – piękną, z charakterem, choć jakby niedopracowaną. Z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, jakby wówczas, ten młody Brytyjczyk nie był jeszcze pewien swego stylu. Szybko jednak się zrehabilitował. Oglądając jesienno-zimową kolekcję Kirkwood’a, można było zauważyć to czego brakowało sezon wcześniej – konsekwencji…Geometryczne konstrukcje, niebotycznie wysokie obcasy i charakterystyczna, ostro ścięta platforma, to cechy, które już zdążyły stać się jego znakiem rozpoznawalnym. Dodać do tego trzeba owocną pracę w budowaniu swojej marki i pozycji na rynku mody. To dzięki tym cechom, i ogromnemu talentowi rzecz jasna, już teraz mówi się, że za niedługo Wielka Trójca shoes designers (Jimmy Choo, Manolo Blahnik i Christian Louboutin) będzie zmuszona poszerzyć swe kręgi o jeszcze jedno nazwisko…




D.
www.nicholaskirkwood.com

piątek, 21 listopada 2008

„It’s our chance to give back”...

Już po raz czwarty, dom mody Gucci rozpoczął coroczną kampanię na rzecz UNICEFu. Frida Giannini wraz z twarzą kampanii - Rihanną, przy tworzeniu kolekcji, czerpała inspiracje z często pojawiających się, głównie wśród celebs, wzorów tatuaży . Gwiazdki, róże i serca. Wszystkie pełne intensywnych barw. Umiejscowione na kontrastowym białym tle tworzą kompozycję, której trudno się oprzeć! Tattoo Heart Collection, w skład której wchodzą m.in. torebki, baleriny, apaszki oraz …świeczki, dostępna jest w sprzedaży od 19 listopada 2008 do 31 stycznia 2009, a 25% dochodu przeznaczone zostanie na pomoc chorym na AIDS dzieciom w Afryce. „It’s our chance to give back”...


D.
www.gucci.com/unicef

wtorek, 18 listopada 2008

Zapach amerykańskiego lata


David Yurman by David Yurman. Pierwszy zapach sławnego projektanta pożądanych świecidełek. Zapach klejnot. Zainspirowany wielobarwnością kamieni charakterystycznych dla swojej biżuterii, zamknął w jednym flakonie kilka zapachów. Trudno tutaj o dominację jednego składnika! Trochę świeżości z przeplatającą się nutą orientu. Nuta bazowa wypełniona jest paczułą , słodką wanilią, egzotycznymi drzewami oraz ,moim ulubionym, piżmem. Serce zdominowały kwiaty- piwonia, róża oraz wodna lilia. Nuty głowy stanowiące wierzchołek piramidy zapachu to mandarynka, świeże zielone listki, gujawa. Misz masz został zamknięty w złotej butelce, której szyjka znów nawiązuje do ozdób jubilera, tym razem do jego prywatnego, ślubnego krążka. Zakrętka złotego cuda jest powieleniem motywu z The Cable Candy Collection . Reszta opakowania to imitacja kryształowej , włoskiej muszli. Całość dopełnia perełka w osobie Amber Valletty , która została, i tym razem ,twarzą jeszcze świeżej, bo rozpoczętej w październiku kampanii reklamowej. Piękne opakowanie kryjące w sobie niesamowite perfumy. Moje kolejne ulubione… Przywołuje obraz ciepłych , nadmorskich miejscowości , jak i tłocznej, gwarnej metropolii. Niestety, moje Panie, z tego co wiem, narazie zapach dostępny tylko za Wielką Wodą, stąd amerykańskie wakacje w tytule...

www.davidyurman.com

M.O

poniedziałek, 10 listopada 2008

I love NY

Kocham Nowy Jork. Kilka dni to zdecydowania za mało, by poczuć klimat tego miasta. Jednak nawet godzina wystarczy, by poczuć, że jest się w wielkiej stolicy Mody. Niezliczone butiki, ateliers, chodzące po ulicach modelki, sesje zdjęciowe ( jednej z wielką uwagą się przyglądałam), to tylko namiastka budująca modowe oblicze Wielkiego Jabłka. Kreowanie modowego wizerunku leży w rękach Nowojorczyków. Szał ciał i zmysłów. Wysokie obcasy, trencze, a u panów wąskie spodnie i obowiązkowo koszula w środku, przeplatają się z cudowną awangardą. Raj dla projektantów, idylla dla zmysłów.

Do tego wszechobecny gwar, dodające optymizmu yellow cabs i pozytywna energia samego miejsca. Mechaniczne znieczulenie na leżące na ulicy odpady czy nieestetyczne pokrycia molochów stalowymi rusztowaniami.

Kolory, energia , wolność. Jak tu nie kochać NY?! Ja nie potrafię…


M.O

The Birth of Joseph...

Parson's School of Design, 66 Fifth Avenue, New York NY 10011, U.S.A. Wspólne światełko w tunelu. Obiekt pożądania naszej dwójki. Szkoła motorniczy. Pojawia się raz na jakiś czas, by zmobilizować. Potrafi także łączyć. Od tego się zaczęło. Pierwsza rozmowa, później idea Joseph'a . Biadolenie o posiadaniu parsonowskiego indeksu i irytujące , z punktu widzenia osoby trzeciej , odwlekanie dzisiejszego Joseph'a, po raz kolejny motorniczy sprowadził na właściwy tor. Manhattan godzina 21, okolice Time Square, tłum ludzi, dające się we znaki zmęczenie i zdecydowanie nieprzyjemny wiatr. Marzenie o znalezieniu Parsons, zamienione na to o hotelowym łóżku. Niecelowe pomylenie avenue i spowodowane tym oraz wiejącym coraz bardziej wiatrem, poirytowanie. Wszystko to nie wróżyło miłego zakończenia wizyty w NYC. I nagle, jak to się w bajkach zazwyczaj dzieje, wyrósł z ziemi jakże boski wieżowiec…


Złote litery, wielkie szklane drzwi i manekiny w oknach. Maksymalne zesztywnienie mego kompaktowego ciała, kilkukrotne przecieranie oczu i natychmiastowe pogodzenie z wiatrem. Parson! Chwila skupienia i aparat w użyciu. Niestety pora zbyt późna na składanie wizyty. W pamięci przyjemność pośredniego kontaktu z przyszłymi projektantkami, które na widok migającego flesza zaczęły podskakiwać, machać, a nawet pozować.


Dziewczyny, chce Was poznać! Innym razem nie omieszkam już wstąpić, przecież trafię… Nie minął kwadrans, jak smsowo ,ustaliłyśmy z D, że nadszedł odpowiedni czas stworzenia od dawna odwlekanego projektu.
Oto jesteśmy…

M.O